Macierzyństwo bez ściemy – Justyna Brzozak

Często, gdy rozglądamy się wokół siebie, widzimy kobiety, które mówią i pokazują, jakie są silne, jakie odnoszą sukcesy, jak bez zająknięcia się łączą rolę matki, żony i bizneswoman. Wtedy łatwo popaść we frustrację i poczucie, że „tylko ja sobie nie radzę”.

Image by Freepik

Piszę ten tekst właśnie po to, by powiedzieć Ci, że to nie jest cała prawda! To jedynie część rzeczywistości, która jest o wiele bardziej złożona i wcale nie tak lukrowa, jak to czasem się lubi przedstawiać w social mediach. Szerokie uśmiechy, podkreślanie tego, co jest sukcesem – to jest część rzeczywistości, którą chcemy pokazywać, którą chcemy też oglądać, chociaż potrafi nas czasem przytłoczyć. 

Dobrze jest jednak pamiętać o tej drugiej stronie medalu, o tym cieniu, który zawsze gdzieś jest, nawet jeśli na pozór niewidoczny. Za każdym sukcesem stoi praca, wysiłek, proces przemiany. Tak jak sportowiec, aby dostać medal na olimpiadzie, najpierw musi wiele lat trenować, trzymać się ścisłej diety, poświęcać wiele czasu na swój rozwój,  tak też jest w każdej innej dziedzinie życia, w której chcemy odnosić mniejsze lub większe osiągnięcia.

Pracuję na co dzień  z kobietami, u których bardzo często poza rolą matki jest też duża potrzeba satysfakcji z życia zawodowego, prowadzenia biznesu, czy pracy na etacie, spełniania swoich pasji i marzeń. Doświadczam bardzo namacalnie, jak często skrywamy ten trud, który towarzyszy nam na co dzień, by powiązać wszystkie te role i by zachować tzw. work-life-balance.

Zdaje się, że powinnyśmy być „jakieś”, tzn. bardziej ogarnięte, lepiej zorganizowane i jednocześnie spokojniejsze, zadbane, miłe dla otoczenia i układne. Przecież to jakiś wyidealizowany obrazek, który nie ma zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością łączenia wielu ról życiowych  u współczesnych kobiet.

Więc chciałabym Cię zaprosić do zerwania z tą odrealnioną wizją superwoman, która potrafi ogarnąć wszystko i wszystkich i nie mieć przy tym w sobie ani jednej cząstki, która woła: “Mam już dość!”.

Tak często słyszę to zagubienie u kobiet odnoszących naprawdę duże sukcesy rodzinne i zawodowe… Bo wciąż niedobrze, bo wciąż gdzieś czegoś brakuje do „pełni szczęścia i zadowolenia”…

.Tak bardzo potrzebujemy potwierdzenia, ŻE JESTEŚMY WYSTARCZAJĄCO DOBRE, że już nie musimy nic nikomu udowadniać…

.Że mimo naszych codziennych wtop, wybuchów złości, a czasem właśnie poczucia bezsilności WCIĄŻ ZASŁUGUJEMY NA MIANO DOBREJ, KOCHAJĄCEJ MAMY, AMBITNEJ PRZEDSIĘBIORCZYNI, CZY PO PROSTU DOBREGO CZŁOWIEKA.

.W takich sytuacjach zamiast krytyki, ocen i porównań, najbardziej potrzebujemy łagodności, zrozumienia i podpowiedzi, jak możemy zaopiekować się swoimi emocjami, potrzebami, czasem złością, frustracja, zmęczeniem…

.Warto jednak, jak najszybciej wyłapywać te myśli, które każą nam ciągle biec, pokazywać, udowadniać… Innym i sobie samej… 

I pozwolić sobie po prostu i aż: BYĆ  SOBĄ! 

W aktualnej, nieidealnej wersji 😉

I pozwalać sobie doświadczać tego życia, zmieniać się, dojrzewać, uczyć…

Ściskam Cię z całego serca, piękna Kobieto!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *